Niewielkie miasto, w którym wszędzie można dostać się pieszo, w którym znaleźć można absolutnie wszystkie produkty i usługi do życia potrzebne, a do tego sąsiaduje z niezwykłymi terenami zielonymi. Tylko brać rower i przyjeżdżać!

Pogodne Suwałki

Suwałki są pogodne. Tak mówi o nich hasło miasta: Pogodne Suwałki. Faktem jest, że ja znałam je przede wszystkim z prognoz pogody. Obecnie mamy zauważalne zmiany klimatyczne – ocieplenie, ale kiedy byłam młodsza, każda prognoza pogody kończyła się stwierdzeniem, że „w Suwałkach oczywiście najzimniej”.

Natomiast we Wrocławiu, położonym po przekątnej po drugiej stronie Polski, było zawsze najcieplej.

I tak jako Wrocławianka wylądowałam w Suwałkach na home office i zachwyciłam się tym miastem, jak mało którym.

Mam wrażenie, że pogodność Suwałk weszła w krew tutejszym mieszkańcom, którzy naprawdę są niezwykle pogodni. Chyba w żadnym mieście, w którym do tej pory mieszkałam nie spotkałam tak sympatycznych i pomocnych ludzi. I nie jest to tylko moja opinia.

Prawdziwy slow life

To co o tym mieście wyczytałam to jego naturalny slow life.

Jak ktoś napisał kiedyś trafnie o Warszawie – „tu nawet starsza pani z pieskiem wychodzi szybciej, a ten piesek szybciej sika”. Po wyjściu z Dworca Centralnego w Warszawie zawsze przybija mnie ten przeraźliwy pęd. Staję na szczycie schodów prowadzących z podziemnego peronu i widzę, jak ludzie przed moimi oczami biegają.

W Suwałkach wszystko odbywa się normalnie, takim normalnym rytmem bicia serca. Ludzie spacerują i wydają się nigdzie nie śpieszyć. W kolejce nikt niecierpliwie nie przebiera nogami.

Co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło – sklepy są tutaj czynne tylko do 16:00! A otwierają się normalnie o 10:00. Ten sześciogodzinny dzień pracy sprzedawcy brzmi dla mnie cudownie.

Wygląda na to, że ludzie mają tutaj czas na życie.

Czy może właśnie to jest bezpośrednim powodem, dla którego są tacy życzliwi radośni, nie wiem.

Miasto pełne rowerów

Ruch samochodowy jest tu naprawdę nieduży nawet w porównaniu z tak niewielkim dolnośląskim miasteczkiem jak Dzierżoniów. Wielu mieszkańców wybiera rowery. A wśród rowerów panuje prawdziwa rewia mody. Nie są to stare i „biedne” składaki, ale naprawdę ładne, kolorowe i stylowe rowery.

Jeżdżeniu na rowerze sprzyja tutaj również infrastruktura. W zasadzie wzdłuż każdej ruchliwej ulicy biegnie ścieżka rowerowa lub jest szeroki chodnik przeznaczony zarówno do ruchu pieszego jak i rowerowego.

Co warto zobaczyć

Centrum Handlowe Plaza

Nie wiem, czy istnieje kraj z większym natężeniem Centrum Handlowych na jednym metrze kwadratowym. Wrocław jest absolutnym rekordzistą z ilością 11, nie licząc Bielan Wrocławskich, a Warszawa nie jest o wiele w tyle.

Mniejsze miasta również zaczynają obrastać w Centra Handlowe. Te wewnątrz miast są zwykle budowane kosztem zabytkowych obiektów, które zajmowały dużo miejsca, a po ich usunięciu powstał zacny pod rzesze sklepów plac.

W przypadku suwalskiej Plazy nie było inaczej. W miejscu, w którym stoi pierwotnie znajdowało się więzienie. Z całego kompleksu zachowały się dwa budynki, a konserwator zabytków nie zgodził się na ich wyburzenie. I całe szczęście!
Plaza jest jednym z trzech centrów handlowych, (obok Silesia City Center w Katowicach i Wola Park w Warszawie), które zrobiły na mnie wrażenie, bo wyróżniają się od pozostałych, projektowanych w środku na jedno kopyto. A ja w kwestii centrów handlowych mam niedoszłe zboczenie zawodowe.

Plaza „wchłonęła” w siebie to, co zostało ze starego więzienia. Budynki są fantastycznie wkomponowane w galerię handlową.

W środku znajdują się sklepy oraz kino i strefa wieczornej rozrywki: kręgle i dyskoteka, a pozostałe po więzieniu budynki stoją wewnątrz. W środku znajdują się sklepy.

Charakterystyczna żółta cegła

Suwałki znajdują się na terenie byłego zaboru rosyjskiego. Precyzyjniej rzecz ujmując – Suwałki to dawne, carskie koszary. Pierwotne zabudowania koszarów można łatwo rozpoznać po charakterystycznej, jasnożółtej cegle. Nie wszystkie zabudowania z koszarów zachowały się do dziś. Niektóre zostały zburzone. Część z nich na szczęście przetrwała.

W jednym z budynków np. zrobiony został hotel, nazywa się Hotel Loft. Na jego dachu widnieje data 1898. To rok jego budowy.

Budynek przy ul. Jana Pawła II, w którym mieści się sklep i knajpa.

Gdzie pójść na spacer

W Suwałkach nie ma jako takiego Rynku. To, co najbardziej go przypomina to Plac Marii Konopnickiej, która jest w tym mieście wszechobecna, a jej imieniem nazywa się tu obiekty. Jest tak dlatego, że pisarka pochodziła właśnie z tej części Polski. W Parku Konstytucji 3 Maja, przy którym znajduje się Ratusz i który niejako robi za Rynek, ale bardzo zielony i mocno koncertowy (latem co niedziele obywają się tu koncerty!) można spotkać jednego z krasnoludków z książki „O sierotce Marysi i krasnoludkach”. Inny krasnoludek siedzi na lampie tuż przy wejściu z ul. Kościuszki na ul. Chłodną.

Plac Marii Konopnickiej – widok od ul. Noniewicza.

Ulica Kościuszki

To jedna z głównych ulic miasta. Warto zwrócić tu uwagę na zabudowę – kamieniczki wysokie na jedno piętro z uroczymi, prostokątnymi balonikami. Dla mnie – rodowitej Dolnoślązaczki jest to coś całkiem odmiennego od jeleniogórskich molochów – kamienic wysokich na kilka pięter z werandami w formie drewnianych narośli oraz kamienic, w których balony są zarówno półokrągłe, jak i kwadratowe.

Te niziutkie i nie przytłaczające kamieniczki zlokalizowane przy naprawdę szerokiej ulicy nie zasłaniają sobie nawzajem słońca. Dają też efekt uroczego, niewielkiego miasteczka.

Ulica Chłodna

Niezwykle malowniczy deptak spacerowy przy którym można zjeść obiad, deser, kupić książkę w antykwariacie, popodziwiać w witrynach sklepowych suknie ślubne, zegarki i obrączki, a w weekendowy wieczór pobawić się na dyskotece w podziemiach Restauracji Kuźnia.

Tutaj jest też ogromny termometr, który, za każdym razem mijany, przypominał mi, że jestem w najzimniejszym mieście Polski (pochodząc z tego najcieplejszego).

Zagraniczny mieszkańcy mówią na ul. Chłodną the Music Street, ponieważ tutaj okolicznościowymi płytami co roku od wielu lat upamiętnia się kolejne edycje odbywającego się w tym mieście Festiwalu Bluesowego.

Ulica Chłodna – Restauracja Kuźnia.

Muzeum Miejskie w Suwałkach

Zabytkowy obiekt, w którym mieści się Muzeum powstał ze składek mieszkańców. Wybudowany na początku XX wieku obiekt był siedzibą samorządów. Na dole mieściła się tu restauracja, którą odwiedził marszałek Józef Piłsudski. Jego pomnik znajduje się nieco dalej – na skrzyżowaniu ulic Kościuszki, przy której znajduje się muzeum, oraz Placu Marszałka Piłsudskiego.

Ciekawostka: żona Józefa Piłsudskiego, Aleksandra Piłsudska pochodziła z Suwałk. Jedna ze szkół została nazwana jej imieniem. Na jednej z jej ścian widnieje mural przedstawiający parę.

Warto przespacerować się również ulicą Emilii Plater i zajrzeć do Biblioteki Miejskiej. Na I piętrze znajdują się piękne okazy minerałów, które można podziwiać zlokalizowanych na korytarzu gablotach.

Co jeszcze?

To co zostało mi jeszcze do zwiedzenia to dworzec kolejowy, który podobno również stanowi infrastrukturę carskich koszarów. Drugim miejscem jest Zalew Arkadia, a trzecim Muzeum Marii Konopnickiej.

Co do rozrywki w Suwałkach, poza Centrum Handlowym Plaza, w tym mieście dostarcza jej również SOK – Suwalski Ośrodek Kultury.

Rzeźby i murale

Miasto pełne jest smaczków w postaci murali – tak, gdzie znajdują się wielkie powierzchnie płaskie, a gdzie ich nie ma i jest przestrzeń – tam rządzą nietypowe rzeźby. Warto i im poświęcić trochę uwagi zwiedzając Suwałki.

Mural ze skrzydłami przy ul. Noniewicza to prawdziwa uczta dla instagramerów!

Szyldy i reklamy

Jako miłośnik wszelkiej reklamy mojej uwadze nie mogły ujść szyldy. Tutaj czas się w tej kwestii zamienił, a wszystko, co informuje nas o świadczonych w danym miejscu usługach jest takie… Swojskie!

Zielone płuca polski

Nie mieszkam w ścisłym centrum, ale całkiem od centrum niedaleko. Wyglądając przez okno ze zdziwieniem zauważyłam, że powietrze tutaj jest całkiem inne – jest wyraźnie świeże i czyste.

Niedaleko znajduje się Wigierski Park Narodowy oraz wiele innych lasów i jezior.

Wybór roweru jako środka transportu przez mieszkańców również nie jest bez znaczenia, bo samochodów jest tu naprawdę niewiele.

Wigierski Park Narodowy

Bardzo blisko, bo niecałe 6 km od ścisłego centrum miasta, co oznacza 20 minut rowerem lub niecałe 10 minut jazdy autem, znajduje się Wigierski Park Narodowy.

Park ten jest tworem sztucznym powstałym w wyniku zalesienia tzw. grądów, czyli łąk lub pastwisk położonych na stokach dolin. Jest bardzo gęsty i przeważają w nim drzewa liściaste, co dla mnie, Dolnoślązaczki wychowanej na górskich spacerach po Karkonoszach stanowi duży kontrast.

Ale spacer po Wigierskim Parku Narodowym jest bardzo przyjemny. Roślinność jest niezwykle bujna i zdecydowanie inna niż w regionach Dolnego Śląska. Moją uwagę zwróciła przede wszystkim Trzmielina brodawkowata, która na gałęzi ma jednocześnie różowe płatki kwiatowe i dojrzałe już, czerwone owoce z dość nietypowo „zainstalowanym” nasionkiem.

W Polsce Trzmielinę brodawkowatą można spotkać tylko w tym regionie Polski.

Jej owoce są silnie trujące.

Droga wokół jeziora ładne przygotowane, co umila spacer w przeciwieństwie na przykład do kamienistych szlaków w Górach Sowich, które mi zwykle uniemilają wszelkie wycieczki.

Trasa jest szeroka i płaska i mocno zachęca do wypraw rowerowych.

Tereny wokół jezior są częściowo podmokłe. Po torfowiskach chodzi się drewnianymi kładkami. Można się po nich również swobodnie poruszać rowerem, bo są dostatecznie szerokie.

Niestety, jak się dowiedziałam od lokalnego starszego pana, większość terenów wokół jeziora została w PRL-u (kolokwialnie mówiąc za komuny) wykupiona i ogrodzona, przez co nie można obejść jezior wokół. Na szczęście nie całe tereny są wyprzedane i gdzie nigdzie da się dostać do brzegu.

Wigierski Park Narodowy jest bogaty w żaby i ropuchy, więc odwiedzając go byłam naprawdę w siódmym niebie! Trafiłam też na dwa rodzaje żuków: z błyszczącą zieloną pokrywą skrzydeł (którego nie jestem w stanie zidentyfikować) i czarną (Żuk leśny).

Z królestwa Fungi trafiłam na bardzo nietypowe purchawki, które wyglądały jakby chciały imitować kwiat: „płatki” były bardzo sztywne, natomiast środek był delikatny jak u typowej purchawki i rozsiewał zarodniki.

Jak udało mi się określić był to gwiazdosz, który jest pod ścisłą ochroną.

Woda jest niebywale czysta. Jest też ładnie zagospodarowana plaża z pomostem i wygodnymi do wchodzenia do wody drabinkami.

Co i gdzie zjeść

Kartacz, blin i babka ziemniaczana

Grzechem byłoby nie spróbować lokalnych potraw. Charakterystyczne dla tej części Polski są dania z ziemniaków i mąki ziemniaczanej. To, co mieszkańcy jedzą codziennie w barze mlecznym przy ul. Chłodnej 16 to kartacze. Jest to ciasto zrobione z ziemniaków i mąki i nadziewane mięsem mielonym.

Kartacza gotuje się w wodzie i podaje ze skwarkami.

Drugim tradycyjnym daniem jest blin. Blin to dwa placki ziemniaczane przekładane mielonym mięsem. Taki jakby burger, albo nietypowy placek po węgiersku.

Blin serwowany jest ze śmietaną.

Kolejną regionalną potrawą z ziemniaków jest babka ziemniaczana. Ma ona formę zapiekanki z ziemniaczanego puree, którą na zimno kroi się na paseczki, a te odsmaża na oleju.

Babka ziemniaczana, podobnie jak blin, również serwowana jest ze śmietaną.

Najtańsze regionalne dania obiadowe można zjeść we wspomnianym wyżej barze mlecznym przy ul. Chłodnej 16. Kartacz i blin kosztują tam po 7 zł, a zestaw obiadowy: zupa i drugie danie – 13 zł.

Kolejnym miejscem, gdzie warto usiąść jest Browar Północny. Tam można się nie tylko napić lokalnego piwa, ale zjeść różne potrawy, w tym… Świńskie uszy! Nie mniej jednak w karcie dań przewagę stanowią pizze.

Miejsce, które muszę jeszcze zwiedzić, jako miłośniczka barów mlecznych, to „Bar Mleczny Pod Śliwą”, który znajduje się przy ul. Emilii Plater. Z opinii, które o nim znalazłam mogę wywnioskować, że nie będę zawiedziona.

Miasto ciast i ciasteczek

Suwałki mają dwa regionalne ciasta – pierwszym jest sękacz, którego ja znam z Dolnego Śląska, a drugim – całkowita dla mnie nowość – mrowisko.

Mrowisko to tak naprawdę płaty takiego ciasta, jakie robi się na faworki. Płaty te ułożone są jeden na drugim, posypane są makiem i rodzynkami i polane miodem. Mam wrażenie, że mój próbny egzemplarz był zrobiony na miodzie sztucznym.

Sękacz to z kolei bardzo suche, warstwowe ciasto. Porównałabym je w smaku do słodkiej i suchej babki.

W restauracji zaserwowano mi je z gałką lodów i polewą czekoladową. Ale nie jestem jego zwolenniczką.

W dzieciństwie, kiedy mama kupiła mi je po raz pierwszy, na próbę i poszerzenie smaków, jadłam je zapijając mlekiem i w tym połączeniu było doskonałe. Myślę, że z kawą mogłoby być świetne. Jedzone samo jest zdecydowanie za suche.

Regionalne ciasta można dostać m.in. w sklepie z alkoholami Malaga zlokalizowanym przy ul. Kościuszki. Wydaje mi się też, że tam owe ciasta są w najlepszej cenie.

Natomiast żeby usiąść i delektować się czymś słodkim warto zajrzeć do Delissy przy ul. Chłodnej, która jest tuż obok baru mlecznego. Są tam naprawdę pyszne słodkości oraz rzemieślnicze lody serwowane w porządnych porcjach.

Delissa to również przyjemne wnętrze, w którym można usiąść z laptopem i popracować, albo spotkać się z klientem.

Niekiedy można tam również kupić przecenione o połowę ciasta i ciasteczka z dnia poprzedniego, które może są trochę mniej ładne, ale tak samo niezwykle smakują.

Polecano mi również Manufakturę Lodów i Czekolady mieszczącą się przy ul. Kościuszki, ale nie zdążyłam zdegustować ich specjałów, albowiem to miejsce czynne jest tylko sezonowo – od wiosny do końca lata.

Koszty życia

O ile jedzenie jest tu naprawdę niedrogie: obiad można zjeść już od 13 zł, a średnia cena to 17 zł, a smaczne ciasteczko zdecydowanie poniżej 10 zł, tak mieszkania – zarówno te do wynajęcia jak i do kupienia są tu zaskakująco drogie.

Największym zaskoczeniem była dla mnie cena kamienicy o powierzchni nieco ponad 700m kwadratowych, którą wystawiono na sprzedaż jako obiekt do kapitalnego remontu. Ponadto podlega opiece konserwatora, ponieważ jest wpisana do rejestru zabytków i to zarówno z zewnątrz (elewacja) jak i wewnątrz. A to, podczas remontu generować może dodatkowe koszty, nie mówiąc już o koniczności załatwiania wszelkich zgód, a co się z tym wiąże i opóźnień.

W ubiegłym roku kamienica ta była wyceniona przez sprzedającego na ponad 2 miliony złotych. W tym roku cena spadła do miliona.
Porównywalnie: za tą kwotę można nabyć we Wrocławiu dwa średnie mieszkania do wprowadzenia lub również gotowy do wprowadzenia dom w górach z widokiem.

Średnia cena najmu lokalu usługowego to nieco ponad 2000 zł, a ceny najmu krótkoterminowego to kilkaset złotych za dobę.